Jak pisałem książkę “Szlag mnie trafił”

Jak zabiera się pan do pisania książki? Na przestrzeni ostatnich trzech lat słyszałem to pytanie wiele razy, a zaczęło się oczywiście od mojej pierwszej powieści biograficznej o Jurku Górskim – „Najlepszy. Gdy słabość staje się siłą”. Wychodząc naprzeciw wszystkim, którzy są ciekawi, jak to się robi, postanowiłem napisać krótki tekst na bloga. Nie wyczerpuje on tematu, ale chociaż w skrócie wyjaśni wam, jak pracuję nad książką.

Bohater i jego historia

Od tego trzeba zacząć. Zanim usiądę do klawiatury komputera, muszę poznać bohatera i nie jest to jedno spotkanie przy kawie. Z Jurkiem Górskim znam się od prawie 10 lat. Materiał do książki zacząłem zbierać dopiero po kilku latach znajomości. Z Moniką Michalak, bohaterką „Szlag mnie trafił”, poznałem się ponad rok temu dzięki mojej koleżance, polonistce ze szkoły w Jarosławiu pod Rzeszowem. Danuta Matusz była w tamtym czasie w sanatorium w Kamieniu Pomorskim, gdzie na zabiegi rehabilitacyjne przyjechała również Monika. Po kilku tygodniach spotkaliśmy się w Warszawie. Rozmawialiśmy prawie dwie godziny. Poznałem jej historię i od razu wiedziałem, że jest to materiał na książkę. Chciałem, żeby opowiadała nie tylko tragiczną i niejednoznaczną historię kobiety po udarze, ale żeby była również wartościowym źródłem informacji dla osób w podobnej sytuacji, rodzin chorych i personelu medycznego. Na polskim rynku wydawniczym nie było wtedy takiej pozycji, która w formie powieści biograficznej poruszałaby tematykę udarów. A jest to problem ogromny i narastający.

Udar jest trzecią przyczyną śmierci na świecie i pierwszą przyczyną niepełnosprawności wśród osób dorosłych. W Polsce udaru niedokrwiennego lub krwotocznego (wylewu) dostaje około 80 tysięcy ludzi rocznie. To dwa Stadiony Narodowe! 1/3 umiera niemal natychmiast, bo nie dostaje w porę odpowiedniej pomocy lub udar był tak rozległy, że żadna pomoc nic by nie dała. 60% tych, którym udaje się przeżyć, do końca życia pozostaje niepełnosprawnymi.

To co spotkało Monikę, było wyjątkowym zdarzeniem. Udar niedokrwienny pnia mózgu w wyniku rozwarstwienia tętnicy przytrafia się zaledwie 2-3% ludzi, którzy doświadczają udaru. Ponad 90% umiera w pierwszych trzech miesiącach.

Po drugie, obok samej historii „cudu przeżycia”, był również „cud ludzkiej wrażliwości i solidarności”. Wokół Moniki pojawiły się wspaniałe osoby, które bezinteresownie pomagały jej wrócić do życia w społeczeństwie. Poświęciłem im w książce sporo miejsca.

Po trzecie wreszcie, w tej historii było coś, z czego na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, a mianowicie dramat człowieka, który nawet w tak podstawowych sprawach, jak czynności fizjologiczne, jedzenie, toaleta, higiena osobista, musi liczyć na pomoc innych. To niewyobrażalne piekło, z którym musiała się zmierzyć moja bohaterka. Ja chciałem się zmierzyć z wyzwaniem opisania tego dramatu.

Wysłuchaj bohatera, zadawaj pytania, zbierz listę bohaterów drugiego planu, nie spiesz się.

Wiele razy mówiłem publicznie, że na polskim rynku wydawniczym jest mnóstwo książek, które zmarnowały potencjał drzemiący w opisywanej historii. Większość to tzw. wywiady rzeki, zrobione na kolanie, w pośpiechu, z konieczności wypuszczenia na rynek czegoś, co natychmiast zmonetyzuje sukces bohatera. Takie książki bazują wyłącznie na opowieści samego zainteresowanego, są płytkie i jednowymiarowe. Postanowiłem, że nad swoimi książkami będę pracował zupełnie inaczej.

Przed przystąpieniem do pisania, muszę mieć pewność, że bohater:

  • zgadza się na opisanie historii swojego życia
  • będzie szczery
  • udostępni mi nazwiska i kontakty do osób, które są bohaterami drugiego planu: przyjaciółmi, wrogami, rodziną, znajomymi. W ten sposób weryfikuję niektóre wątki lub dzięki relacjom świadków rzucam zupełnie inne światło na fakty, które opisuje mój bohater. Tak było również w przypadku „Najlepszego”. Pamiętam, jak zamknąłem się w pokoju z milicjantem, który w latach 70., ścigał Jurka za narkotyki, a ten opowiedział mi historie, których Jurek nie pamiętał, zweryfikował wiele wątków. Dzięki relacjom innych osób historia mojego bohatera staje się pełniejsza, nie opiera się wyłącznie na relacji jednej osoby – bohatera, którego ocena faktów i okoliczności towarzyszących jest obrazem subiektywnym, niepełnym.
  • jest świadomy, że wchodzę w jego życie i będę poruszał bolesne dla niego tematy. Bohater zawsze akceptuje tekst książki, ale w procesie jej pisania, wiele spotkań wygląda jak sesja terapeutyczna u psychologa. I dla mnie i dla bohatera nie są to łatwe chwile. Wiele razy w trakcie pisania książki o Jurku czy Monice, polały się łzy, musieliśmy przerywać nagrywanie, bo emocje sięgały zenitu.
  • dostarczy mi zdjęć i materiałów video niezbędnych do napisania książki
  • odwiedzi ze mną miejsca istotne dla opisania historii. Z Jurkiem byłem w ośrodku MONAR we Wrocławiu, w Zakładzie Psychiatrycznym, w więzieniu w Brzegu, w kamienicy gdzie się wychował, w miejscach, gdzie włamywał się do aptek. Z Moniką spędziłem kilka dni w ośrodku rehabilitacyjnym w Kamieniu Pomorskim, byłem w Leśnej Polanie w Gryficach, w jej rodzinnym Goleniowie itp.

Pierwsze nagranie

Dyktafon to moje nieodłączne narzędzie pracy. Każdy z moich rozmówców do książki był uprzedzany, że od pierwszej minuty naszego spotkania mam włączony sprzęt nagrywający. Nagrywam wszystko i wszędzie – w samochodzie, podczas spaceru, w domu, w kawiarni (tak jest i teraz kiedy zbieram materiał do książki o Robercie Karasiu). Każde zdanie, nawet najmniej istotne z punktu widzenia mojego rozmówcy, może okazać się kluczowe do rozpoczęcia akapitu, napisania rozdziału.

Podczas pierwszego nagrania pozwalam bohaterowi mówić. Proszę go o opowiedzenie swojej historii tak, jak ją pamięta. Od czasu do czasu zadaję pytania, ale na ogół pozwalam mu mówić, zachęcam do wygadania się jak na spowiedzi. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie zaufanie. To się czuje lub nie. Jeśli nie ma zaufania i szczerości, lepiej dać sobie spokój z opisywaniem czyjegoś życia.

Pierwsze nagranie to tylko preludium do wielogodzinnych spotkań. Nie pamiętam już, ile godzin nagrań zebrałem podczas rozmów z Jurkiem i Moniką, ale musiały to być dziesiątki godzin. Z ostatniego spotkania z Robertem Karasiem i jego żoną Natalią (4 dni rozmów) przywiozłem 12 godzin nagrań. A to dopiero początek! Kolejne spotkania z bohaterem planuję zawsze po spisaniu pierwszych nagrań i zebraniu relacji od świadków, rodziny, znajomych, przyjaciół i wrogów. To pozwala mi dopytać o istotne szczegóły, wyjaśnić wiele nieścisłości, wątpliwości i doprecyzować sporne kwestie.

Specjalny folder dla książki

Każda książka, nad którą pracuję, ma w komputerze swój specjalny folder, w którym gromadzę wszystko, co może się przydać w procesie pisania. Zbieram tam zdjęcia, nagrania audio i video, notatki, korespondencję, dokumenty i umowy, bibliografię, plik docelowy i kopię. Za namową Tomka Sekielskiego, pracuję w programie Scrivener – płatny, dostępny w aplikacji Apple. Doskonałe narzędzie dla autorów książek i scenarzystów. 

Print screen ekranu komputera i katalogu “Szlag mnie trafił”

Spisywanie rozmów – najtrudniejsza część pisania książki

Z jednej strony to fascynująca czynność, bo już na chłodno, jako obserwator ponownie wchodzisz w usłyszaną raz historię i łapiesz się na tym, że odkrywasz nowe rzeczy, jakbyś ich wcześniej nie słyszał. Z drugiej strony, spisywanie nagrania z dyktafonu jest niezwykle upierdliwe i męczące, trzeba co chwilę naciskać stop lub przewijać do tyłu, robić pauzy i przelewać na papier niemal każde zdanie. To wszystko trwa godzinami. Przez rok, niemal dzień w dzień, żyłem tylko tym tematem. Każdego dnia albo myślałem, albo pisałem, albo czytałem o udarze.


Prawie nigdy nie spisuję nagrań tak, jak je słyszę. Już na tym etapie zaczynam tworzyć narrację, kreować bohaterów, przekładać język mówiony na język pisany. Bardzo się od siebie różnią! Myli się ten, kto sądzi, że to co czytamy na kartach książki, bohater powiedział dokładnie w taki sam sposób podczas rozmowy z autorem. Zdarzają się oczywiście akapity, pojedyncze zdania czy fragmenty dialogów, które są spisane jeden do jednego, ale w zdecydowanej większość tekst w książce bardzo różni się od tego, co jest w zapisie audio. Zostają fakty, narracja to już zadanie autora.

Przekładanie języka mówionego na język pisany jest jednak najbardziej fascynującym etapem tworzenia książki. Na podstawie relacji bohatera i świadków zdarzeń układam historię, odtwarzam dialogi, stawiam się na miejscu czytelnika, którego wprowadzam w świat swojego bohatera, pomagam mu zrozumieć, co się stało i jak do tego doszło. To tak jakbym miał rozsypane na podłodze puzzle, które przez wiele godzin, dni i tygodni układam w piękny obraz.

Łukasz Grass, Szlag mnie trafił
Łukasz Grass i bohaterka powieści “Szlag mnie trafił” Monika Michalak

Spis treści i zakończenie

Dobrze mieć obie te rzeczy już na samym początku, określić kroki milowe w historii twojego bohatera. Kiedy zabierałem się za opisywanie historii Moniki, miałem wszystko… oprócz zakończenia. Spędzało mi sen z powiek. Nie mogłem zakończyć jej historii na wyjściu ze szpitala, bo wiele ważnych rzeczy wydarzyło się zdecydowanie później. Zakończenie przyniosło na szczęście samo życie, o czym dowiecie się z książki. Ja dowiedziałem się o nim, jadąc z żoną samochodem w góry, na trzy miesiące przed oddaniem książki do druku.

Czytanie, czytanie i jeszcze raz czytanie

Czytam bez końca. Nie liczyłem, ile razy przeczytałem napisane rozdziały i całą książkę, ale nie skłamię, jeśli powiem, że dziesiątki razy. Za każdym razem staram się zwracać uwagę na zupełnie inne rzeczy: na stylistykę, na powtórzenia, na błędy ortograficzne (mimo że książka trafia w ręce redaktorki i korektorki!), na akcję, na bohaterów. Proces pisania książki to również jej nieustanne czytanie. Napisane rozdziały odkładam „do szuflady” i wracam do nich po kilku tygodniach, aby zupełnie świeżym spojrzeniem ocenić, jak się je czyta. Poprawiam, kasuję i dopisuję.

Bibliografia

Już pierwszego dnia, kiedy zapadła decyzja o pisaniu książki „Szlag mnie trafił”, sporządziłem listę książek i artykułów, które postanowiłem przeczytać, aby lepiej poznać tematykę udarów. Wiedziałem, że muszę wejść w ten temat na 100%. Niestety czasami takie bezwarunkowe rzucenie się w świat swojego bohatera, powodowało dziwne odczucia. Wiele razy sądziłem, że właśnie doświadczam udaru! Lekkie mrowienie twarzy, ręki lub ból głowy powodował u mnie podejrzenie, że może i ja jestem w grupie ryzyka! Mózg, bombardowany setkami informacji na ten temat, zaczął nagle funkcjonować w trybie „hipochondryka”.

Redakcja i korekta

Bez tego książka nie istnieje. Większość rozdziałów już na wstępnym etapie trafiła w ręce redaktorki (w tym przypadku Kasi Łopaciuk, a w przypadku „Najlepszego” Marty Drelich). Zaczyna się praca nad tekstem. Poprawki merytoryczne, stylistyczna obróbka, usuwanie ortograficznych baboli. Jestem upierdliwym autorem, bo na każdym etapie tworzenia książki coś dopisuję i poprawiam. Dziękuję moim redaktorkom za wyrozumiałość i cierpliwość.

Czytanie książki z bohaterem/bohaterką

Skończoną książkę wydrukowałem na domowej drukarce na kartkach A4 i zawiozłem Monice. Zamknęła się w pokoju i czytała. Chciałem, żeby została sama, żeby miała komfort czytania, ale też przeżywania emocji na swój sposób, bez świadków. Po lekturze przekazała mi swoje uwagi. Poprosiłem, aby napisała kilka słów na koniec książki.

Czytanie egzemplarza recenzenckiego

To ostatnia chwila na jakiekolwiek poprawki, dokonywane już na pliku po tzw. składzie. Nie można już dopisywać długich akapitów, ingerować zbytnio w objętość. Jedyne dopuszczalne zmiany to poprawki merytoryczne i takie, które nie zaburzają układu czcionki na kartach książki. Czytam wydrukowaną powieść w docelowym formacie, a ewentualne poprawki zgłaszam przez telefon redaktorce. Jeżeli nie zaburzają całości druku, wprowadzamy je na odpowiedni plik.

Dwa tygodnie później dostaję książkę wydrukowaną na docelowym papierze.

KONIEC